Przygody w górach Atlasu Wysokiego: trekking, opowieści o czarnej magii i nocne śpiewy muezina (część pierwsza)

Zastanawialiśmy się gdzie jechać dalej. Kusiły nas dwa miejsca. Słynąca z surfowania i hipisów nadmorska miejscowość Essaouira i góry Atlasu Wysokiego. Wybraliśmy góry. Góry Atlasu Wysokiego znajdują się zaledwie ok. 50-60 km na południe od Marakeszu. Przez bliskie położenie stanowią popularną weekendową bazę na wypad za miasto.

Polując na wegetariański street food w Marakeszu

sklepik w maroko

Marakesz to gwarne centrum kultury i turystyki w Maroku. Turyści kręcą się po sławnym placu Jemaa el Fna i niekończącym się bazarze pełnym marokańskich cudeniek. Większość turystów nie wychodzi poza te rejony. My, po znalezieniu najtańszego noclegu w okolicy (opcja: spanie na dachu zamiast w pokoju , koszt 35 dirhamów od osoby – Hotel Aday) ruszyliśmy w poszukiwaniu taniego posiłku. Oczywiście im dalej od głównego placu, tym ceny będą niższe. W ulicznym chaosie w końcu poczuliśmy się jak w domu, a konkretniej jak w Indiach. Tłum, samochody, nawołujący sprzedawcy, stragany, hałas. Ale niestety to nie Indie wypełnione wegetariańskim street foodem na każdym rogu. Kręcąc się uliczkami Marakeszu nie znaleźliśmy dla nas nic do jedzenia. Same mięsne szaszłyki, smażone ryby. Posmutniali, skręciliśmy w boczną uliczkę. Boczne uliczki najczęściej przynoszą fajne rezultaty. Idziemy dalej. Jest dobrze. Pojawiają się stragany z owocami , warzywami, kolejne szaszłyki. Kolejne stragany. Ulica zaczyna wyglądać jakbyśmy zbliżali się do dworca (a przy dworcach zawsze jest lokalne jedzonko). W końcu trafiliśmy na COŚ. To coś to lokalny przysmak przypominający sałatkę jarzynową – ziemniak, jajko, groszek i majonez. Miseczka za 8 dirhamów – 3,2 zł. Bierzemy. Jak smak? Nie powala, ale byliśmy głodni. Wymieniliśmy uśmiechy z współbiesiadnikami (widać, że turyści nieczęsto odwiedzają to miejsce) i poszliśmy dalej. Po drodze kupiliśmy jeszcze kilogram pysznych słodkich winogron i wróciliśmy do naszego hoteliku.

Śpiąc na dachu ze śpiewem muezina w tle

spanie na dachu w marakeszu

Wymościliśmy sobie spanie na dachu. Materace położyliśmy na ziemi, wskoczyliśmy w śpiwory. Leżeliśmy pod gołym niebem. Dochodziły wieczorne dźwięki zasypiających ulic Marakeszu. Pogrążaliśmy się we śnie z głowami pełnymi wrażeń. Nad ranem ze snu delikatnie wyrwał nas śpiew muezina. Muezin w islamie to mężczyzna 5 razy dziennie wzywający z minaretu wiernych do modlitwy. Muezin zwraca się na wszystkie strony świata i wykrzykuje „Adhan„ – wezwanie do modlitwy. Na muezina wybiera się mężczyznę o dobrym charakterze oraz nie byle jakim głosie. W dużych miastach jest wiele minaretów. Muezini rozpoczynają śpiewy jeden po drugim, co w efekcie brzmi jak śpiewanie na głosy. Słuchanie tego w półśnie to niezwykłe doznanie. Jak będziecie w Maroku prześpijcie się na dachu. Moim zdaniem to jedna z lepszych atrakcji.

Imlil, górska miejscowość u podnóża Toubkalu – najwyższego szczytu północnej Afryki

autostop w marakeszu

Następnego dnia ruszyliśmy w góry. Próbowaliśmy złapać autostop, ale nikt nas nie zabrał. W końcu zatrzymał się lokalny bus, którym oczywiście z pewnymi przygodami (codzienna dawka adrenaliny podczas targowania cen) dotarliśmy do naszego celu , czyli do górskiej miejscowości Imlil. Imlil położone jest na wysokości ok. 1700m i znajduje się u podnóża Góry Toubkal.

imlil miejscowość w górach wysokiego atlasu

Toubkal to najwyższa góra w północnej Afryce. Ma wysokość 4167m. Zdobycie szczytu nie jest trudne, każdy kto nie jest łamagą ruchową może go zdobyć. Wejście wraz z zejściem trwa 2 dni. Pierwszego dnia wchodzi się do obozu na wysokości 3300m, co zajmuje ok. 6 godzin. Szczyt po odpoczynku zdobywa się następnego ranka. Zejście na dół odbywa się jeszcze tego samego dnia. Aby wejść na szczyt najczęściej wynajmuje się przewodnika. Cena zorganizowanego wejścia na Toubkal (przewodnik, tragarz, nocleg i wyżywienie) zależy oczywiście od Twoich umiejętności targowania ceny. My odpuściliśmy sobie tę przyjemność. W zamian wybraliśmy trekking po okolicy. Jako przewodnik poszedł z nami Hamza, syn naszego gospodarza.

Mateusz i nasz przewodnik Hamza

Hamza mówi po berbersku, arabsku i francusku. My mówimy po polsku i angielsku. Nasze języki nie mają ze sobą wiele wspólnego, chociaż na razie odkryliśmy, tyle że „guma” to po berbersku „kolega”. Nie zważając na utrudnienia komunikacyjne ruszyliśmy z Hamzą na trekking. Weszliśmy na przełęcz na wysokość ok. 2200 m.

Agata na przełęczy w Wysokim Atlasie

Odwiedziliśmy pobliskie wioski,

wioska w wysokim atlasie

pouśmiechaliśmy się do lokalsów, a na lunch zjedliśmy suchy chleb pod skałami Atlasu Wysokiego – suchy, bo nasz przewodnik miał dla nas konserwowe sardynki jako przysmak do chleba. Ku ogromnemu zdziwieniu Hamzy podziękowaliśmy za sardynki tłumacząc na migi że nie jemy mięsa. On zapytał dlaczego. Może Wy macie pomysł jak na migi wytłumaczyć komuś dlaczego nie jemy mięsa. My pomysłu nie mieliśmy. Kwestia pozostała dla niego ogromną zagadką.

Hennowe spotkanie na szlaku

Po drodze, nad strumykiem przytrafiło nam się niespodziewane spotkanie. Para starszych ludzi siedziących na kamieniu jadła sobie orzechy. Babuleńka miała ręce wymalowane henną.

henna w maroko

Niewiele myśląc podeszłam do niej pytając na migi czy mogę zobaczyć. Hamza wytłumaczył jej , że ja maluję henną żeby babuszka nie wzięła mnie za jakąś wariatkę która łazi po górach i ogląda obcym ludziom ręce. Na szczęście babuszka rozpromieniła się, a ja zza pazuchy wyciągnęłam hennowy rożek i namalowałam jej mały wzorek. Ile było przy tym śmiechu.

malowanie henną w maroku

Uwielbiam takie spotkania. Cieszy mnie gdy widzę kobiety pomalowane henną. Nieważne czy są to proste czy zawiłe wzory. Cieszy mnie, że tradycja jest nadal żywa. W następnych dniach dowiem się, że osoby pracujące w polu oraz osoby starsze pokrywają dłonie henną dla ochrony skóry. Henna działa antybakteryjnie, leczy rany. Też wizualnie ukrywa zmarszczki, skazy oraz zadrapania. Chroni przed słońcem. Wzmacnia skórę. Starsze kobiety czasami nawet nie malują wzorów tylko po prostu maczają dłonie w hennie. Taka jest praktyczna funkcja malowania henną rąk.

Nasz treking był intensywny, trwał ok. 7 godzin. Zaznaczę, że jesteśmy jednak w Afryce i słońce na 2 tysiącach grzeje całkiem mocno. Momentami czułam się jak wielbłąd i gdy kończyła mi się woda w butelce wizualizowałam sobie kran ociekający wodą. Nogi czułam przez kolejne 2-3 dni, ale było warto. Zobaczcie jakie niesamowite widoki są w Atlasie Wysokim.

Pogawędki w Imlil

Następny dzień chcieliśmy spędzić na spacerowaniu po okolicy. Zapoznaliśmy się z większością lokalnych sprzedawców. Polujemy na piękny dywan. Jest ich tutaj pełno, ale przed zakupem chcemy dobrze zorientować się w cenach i jakości. Wstrzymujemy się więc z zakupem. W jednym sklepiku zasiedzieliśmy się na dłużej rozmawiając ze sprzedawcą o sytuacji biznesu turystycznego w Imlil. Jak nam powiedział, dzisiaj wygrywa ten kto ma lepszą stronę internetową nastawioną na zagranicznych, europejskich klientów. Mateusz jako specjalista w temacie (webdesigner) już prawie został przez niego zatrudniony. Nasza pogawędka przyniosła sprzedawcy dobry efekt. Mateusz kupił sobie super bluzę. Wszyscy zadowoleni, pożegnaliśmy się serdecznie.

zakupy w imlil

Tego dnia poszliśmy jeszcze nad wodospad w Imlil. Bardzo przyjemne miejsce, bez dużej ilości turystów.

wodospad w imlil

W Imlil bardzo nam się podobało. To małe miasteczko jest pięknie położone. Mieszkańcy wydają się szczęśliwi, rozmawiają ze sobą z uśmiechem. Turyści nie są natarczywie zaczepiani. Widoki są piękne, ceny pokoi dobre. Wszystko fajnie. Aż szkoda nam było wyjeżdżać.

Na pożegnanie przytrafiła nam się jeszcze jedna miła sytuacja. Jaka ? Tu znowu pojawiła się henna. Na stopach naszej gospodyni zobaczyłam charakterystyczne wzory. Pomyślałam, że malowane są za pomocą patyczka. Słyszałam że gdzieniegdzie tak się to właśnie robi. Kolor też był dziwny, coś za czarny.

henna na stopach w maroko

Zapytałam. Okazało się, że kobitki używają tutaj gotowych szablonów i sztucznej henny. Przykładasz szablon do skóry i zasmarowujesz powierzchnię henną, która wchodzi w dziurki. Zdejmujesz szablon i masz gotowy wzór na ciele. Akcja na szybko. Nie obyło się oczywiście bez mojego malowania henną wszystkich babeczek w domu.

mehendi masala maluje w maroko

Pożegnaliśmy Imlil i ruszyliśmy do sąsiedniej doliny, Vallee de Ourika. Jakie przygody tam nas spotkały, dowiecie się w następnym poście.

Udostępnij post

Komentarze 3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *