Wiecie, że marzenia się spełniają ? Ja uwierzyłam w to już jakiś czas temu i od tamtej pory zaczęły się spełniać. Wiem też, że jeśli robimy coś co sprawia nam frajdę i robimy to szczerze, to życie samo oferuje nam coraz więcej okazji by robić to dalej. Kiedyś marzyłam by zostać przewodnikiem po Indiach. I mogłam. Życie tak sie jednak potoczyło, że wybrałam inną ścieżkę. Wybrałam sztukę mehendi. Nie marzyłam nawet by któregoś dnia dostać zaproszenie by zostać nauczycielką mehendi na konferencji w innym kraju. A tak się stało. Właśnie z niej wróciłam i postanowiłam podzielić się z Wami wrażeniami.
Zostałam zaproszona by poprowadzić warsztaty na konferencji Henna Trip – Bulgaria – henna retreat. Zaproszenie otrzymałam od głównej organizatorki wydarzenia, czyli od Mani, którą poznałam dwa lata temu na konferencji East West Mehndi Meet na Węgrzech. Mani, czyli Manoela Ignatova to artystka mehendi, która promuje tę sztukę w Bułgarii. Jej prace zobaczyć możecie na profilu Mani Henna Art. Kiedy Mani napisała do mnie z propozycją współpracy od razu zgodziłam się i nie mogłam doczekać się tej bułgarskiej-hennowej przygody. Miałam przygotować dwa warsztaty.
POWITANIE W BUŁGARII
W hennie kocham właśnie to, że czasmi zabiera mnie na wycieczki. A ja uwielbiam jeździć na wycieczki. Przygotowałam warsztaty, zapakowałam walizkę i oczywiście wystroiłam się jak przystało na hennową artystkę, czyli wymalowałam się henną. Jako, że w moim warsztacie pojawił się temat mehendi w stylu arabskim, to postanowiłam nietypowo dla mnie pomalować się właśnie w takim stylu.
I był to strzał w dziesiątkę.
Pojechałam na lotnisko i fruuuuuu. Odleciałam do Bułgarii. Godzina i czterdzieści pięć minut lotu i wylądowałam na lotnisku w Sofii. A tam czekała na mnie wesoła ekipa.
Simone- partner Mani, Laura – czyli Henna Journey którą poznałam też dwa lata temu na konferencji na Węgrzech, Na lotnisku czekały na mnie jeszcze dwie uśmiechnięte kobiety, Ira i Katya. Po powitaniu ruszyliśmy dalej. Do domu Mani w Plovdiv.
W domu czekała na nas Mani.
Po uściskach zabrałyśmy się do … oczywiście mieszania henny na konferencję. Cóż to było za twórcze, wieloosobowe mieszanie henny. A rozmów przy tym nie było końca. Rozmowy z innymi artystami henny są dla mnie bezcenne. Chłone je. Pytam, odpowiadam, mówę. Uwielbiam to. Taka wymiana informacji jest dla mnie najcenniejsza.
PIERWSZY DZIEŃ KONFERENCJI
Nastepnego ranka ruszyliśmy do miejsca gdzie miała odbyć się konferencja. Dotarliśmy do przepięknie położonej wioski Kosovo. Miejscowość położona jest w górach Rodopach.
Pogoda nam dopisała. Jesienne słońce, kolory dodały wyjątkowego uroku.
Po zakwaterowaniu przyszedł moment na zapoznanie się z uczestniczkami konferencji. Od razu było miło.
A to są nasze śliczne materiały (i moje bardzo mocno wybarwione mehendi )
Bardzo wzruszająca była dla mnie chwila, gdy jedna z uczestniczek Galya podczas przedstawiania się powiedziała mi, że inspiruję ją swoim sposobem zycia. Powiem Wam, że łezka zakręciła mi się w oku gdy usłyszałam takie słowa od obcej kobiety. W tym momencie oczywiście przestała być mi obca. To właśnie z Galyą nawiązałam najmocniejszą więź podczas konferencji.
Już pierwszego dnia poprowadziłam warsztat z mieszania henny i robienia rożków. Temat niełatwy na sam początek. I powiem Wam, że było to nielada wyzwanie. Otwarcie konferencji, dziewczyny nie znały się jeszcze i były na różnym poziomie zarówno w sprawie mehendi, jak i języka angielskiego.
Ale ja na trudne sytuacje mam pewien sekretny sposób. I zdradze go Wam. Teraz. Uśmiecham się.
Gdyby tak ludzie więcej się do siebie uśmiechali to byłoby mniej problemów.
Wymieszałyśmy z grupą hennę, przy czym jak zawsze było dużo śmiechu.
Dziewczyny dzielne skręciły rożki i nauczyły się je zamykać. Uczestniczki otrzymały sporą dawke wiedzy już na sam początek.
Ok. Wystarczy na pierwszy dzień.
Poszłysmy na obiad. Warto w tym imejscu wspomnieć , że domy w miejscowości Kosovo budowane są lub odrestaurowywane są w tradycyjny sposób. Domy w Bułgarii budowano tu z kamienia.
W ośrodku, w którym byłyśmy nie tylko domy były tradycyjne. Również kuchnia. Dzięki temu miałam okazję spróbowac wielu lokalnych bułgarskich potraw. Oczywiście menu było wegetariańskie.
DZIEŃ DRUGI
Drugi dzień rozpoczął się wcześnie, bo o 7 rano sesją jogi. Och, jak dobrze było zrelaksować się na początek dnia, wyciszyć umysł. Bo czekał nas wspaniały, długi dzień pełen różnych aktywności.
Po jodze poszliśmy na śniadanie, bułgarski placek z kozim serem i miodem. Pycha !
A potem siup na warsztaty. Dzień znowu rozpoczynałam ja.
Specjalnie na tę konferencję przygotowałam zupełnie nowy warsztat na temat sztuki mehendi w różnych kulturach. Jest to chyba temat, który emocjonuje mnie najbardziej w tym wszystkim. Lubię doszukiwać się, róznic w stylu malowania henną w różnych kulturach. Lubię je analizować. Lubię szukać znaczenia, symboliki, rytualności. I o tym właśnie mówiłam. Pokazywałam motywy charakterystcyzne dla różnych kultur. Szczegółów Wam nie zdradzę. Może w przyszłości będe miała okazję poprowadzić taki warsztat w Polsce.
W drugiej części mojego warsztatu przesłyśmy do praktyki. Dziewczyny wręcz rzuciły się na hennę.
Cudownie było patrzeć jak dziewczyny z ochotą malują. Osoby bardziej zaawansowane od razu malowały inne uczestniczki na ciele, a osoby bardziej początkujące korzystając z moich rad stawiały pierwsze kroki na łapce do ćwiczeń. Ale te osoby też już po chwili odważyły się malować na ciele. Brawo !
Po części praktycznej przyszedł czas oczywiście na zdjęcia na słońcu.
Tego samego dnia popołudniu Laura, czyli Henna Journey poprowadziła warsztat o motywach kwiatowych i kompozycji. Laura słynie z pięknych dużych wzorów, pokrywających sporą część ciała. Jej prace biorą udział w sesjach zdjęciowych. Miała nawet wystawe swoich prac w galerii. Zajrzyjcie na jej stronę Henna Journey by zobaczyć piekne prace mehendi.
Wieczorem drugiego dnia czekał nas jeszcze warsztat tradycyjnego indyjskiego tańca czyli Kathaku. Warsztat prowadziła wiecznie uśmiechnięta i bardzo energetyczna Katya. Pokochałam tę dziewczynę. Śmiechu było co niemiara, bo okazało się, że Kathak to strasznie trudny taniec i żadna z nas nie była w stanie powtórzyć kroków. Także wyszły nam z tego niezłe wygibasy, wykrętasy. Zdjęć na szczęście nie mam ;p
I potem co ? Bułgarskie wino, rozmowy i henna. Nie mogłyśmy przestać. Tego dnia poszłam spać o drugiej nad ranem. Zmęczona, ale z wielkim uśmiechem na buzi. A serduchem tak wielkim jak stąd do Sofii.
DZIEŃ TRZECI
Pyszne śniadanko numer dwa i zaraz potem drugi warsztat prowadzony przez Laurę. Tym razem jagua. Dla wielu z dziewczyny był to zupełnie nowy barwnik, które nie używały nigdy w życiu. Na konferencji miały okazję dowiedzieć się wszystkiego na ten temat od wspaniałej nauczycielki. Nie obyło się oczywiście bez części praktycznej, kolejnego wzajemnego malowania się. Po lunchu część dziewczyn zaczęła już wyjeżdżać. Część grupy została na miejscu malując się i rozmawiając do godziny 18.
To były wspaniałe trzy dni. Spędzone ze wspaniałymi bliskimi mi osobami. Z Laurą, z Mani i Simonem głęboko zaprzyjaźniłam się i wierzę, że spotkamy sie jeszcze nie raz.
Były to też dni bardzo intensywne, pełne wielu wrażeń, emocji. Było to też dla mnie wyzwanie. Poprowadzenie warsztatu w innym jezyku dla osób o różnym poziomie zaawansowania. Jestem z siebie zadowolona. Widziałam uśmiechy i wypieki na twarzach dziewczyn. Widziałam, że rzucone ziarenko hennowej miłości, zostałe podlane i ogrzane słonce. Myślę, że wyrosną z niego piękne kwiaty i owoce 🙂
Trzeciego dnia byłam bardzo zmęczona, zaczęła aż boleć mnie głowa. To chyba z nadmiaru wrażeń, przepływu emocji które zadziały sie podczas konferencji. Ale jednocześnie byłam bardzo zadowolona i natchniona by wreszcie zorganizować takie hennowe spotkanie w Polsce. Na luzie, bez pośpiechu. Tak by było wszystkim miło i inspirująco.
DZIEŃ CZWARTY
Był to mój ostatni dzień pobytu w Bułgarii. Wróciliśmy do domu w Plovidv i wybraliśmy się na zwiedzanie miasta oraz miejsca, które najbardziej chciałam zobaczyć, czyli Indi Art Cafe.
Jest to mała kawiarnia, w której Mani maluje henną. Miejsce magiczne. Pełne rękodzieła, kolorowych cudeniek od różnych zaprzyjaźnionych artystów. Wiele razy myślałam o otwarciu takiego miejsca, ale zawsze podróże do Indii wygrywały. Kto wie, może jeszcze kiedyś powstanie coś w stylu Mehendi Masala Art Cafe.
Na koniec poszliśmy na spacer po klimatycznym starym mieście Plovdiv. Zobaczcie.
Och, jak widzicie było po prostu super! Czasami są cztery dni w życiu kiedy nic sie nie dzieje, a czasami cztery dni pdczas których wydarza się tak dużo, że potem potrzebujecie tygodnia by dojść do siebie. Tak było w tym przypadku. Cudownie. Oby więcej razy.
Jestem wdzięczna za ten czas. Dziękuję tym wszystkim niesamowitym kobietom, które miałam okazję spotkać (był też jeden mężczyzna w naszym kręgu). I czekam na kolejne hennowe przygody. A szykuje się ich wiele bo przede mną miesiąc w Tajlandii i trzy miesiące w królestwie henny, czyli w Indiach.
Podsumowując, dorzucajmy trochę magii do tej henny. Albo koperku, sałaty i papryki.
Pozdrawiam
Mehendi Masala